Niejedną mamę pewnie powstrzymuje przed umówienie się na sesję myśl – a co, jeśli nie będzie chciał pozować? Jeśli się rozbryka i nie uda mi się go opanować? Co wtedy zrobimy?

Po pierwsze – nie co zrobimy, a co ja zrobię.

Ja, fotograf.

To ja jestem odpowiedzialna za przebieg sesji i za to, żeby się udało, nie Wy. I mówię to z pełną odpowiedzialnością oraz pokorą wobec naszych małych 1, 2, 3 letnich drepataczków (po angielsku ładnie nazywa się ten wiek „toddler”, po polsku chyba nie ma odpowiedniego słowa?)

Oczywiście Wasza, rodziców, pomoc jest nieoceniona i bardzo chętnie z niej korzystam, bez Was by się nie udało ale to jednak jest dla Was i Waszych dzieci sytuacja nowa, w której jeszcze nie byliście bo nawet jeśli sesja nie jest pierwszą – dziecko w tym konkretnym wieku na sesji jest po raz pierwszy, jedyny i ostatni. Jeszcze wczoraj i już jutro to będzie zupełnie inny, młody człowiek, wiecie dobrze jak szybko wszystko się zmienia w tych pierwszych latach. To jest przecież powód, dla którego te zdjęcia robimy.

A dla mnie to dzień, jak co dzień.

Nawet przy założeniu, że każde dziecko jest inne – bo tak jest!

No więc co ja, fotograf dziecięcy z wieloletnim doświadczeniem, matka dwójki dzieci zrobię, jeśli dziecko nie będzie chciało pozować do zdjęć???

Jak to co – to, co zawsze!

Dzieci uczą się, poznają świat, rozwijają, poprzez zabawę. Dla zdecydowanej większości z nich pozowanie do zdjęć to czysta abstrakcja. Ja tego nie oczekuję i się nie spodziewam, jeśli się zdarzy rzeczywiście urodzony model – super, jeśli nie – drugie super. Jedyny sposób, żeby maluchy do czegoś skłonić, jaki znam to stworzenie takiej sytuacji, gdzie nie będą pozować, a odkrywać cudowne rzeczy, bawić się i śmiać szczerze. Dlatego mam tyle rekwizytów, dodatków, interesujących zabawek (każda nowa zabawka przez jakieś 5 minut jest fajna, prawda? :D )

Czyli co dokładnie się będzie działo w studiu fotograficznym na naszej sesji?

Nie mam pojęcia!

Kto chce się nauczyć pokory, niech zaplanuje dwulatkowi co ma zrobić, gwarantuję, że lekcja zostanie udzielona.

W czasie sesji zdjęciowej obserwuję dzieci już od drzwi i dostosowuję swoje działania do ich charakteru, humoru w danym dniu, temperamentu. Dzięki temu mogę się pochwalić, że jak do tej pory nie było sytuacji, że nie udało się żadnych zdjęć zrobić. Oczywiście nie mogę wykluczyć, że tak się kiedyś zdarzy, dzieci, to dzieci, wtedy po prostu umówimy się na innych dzień raz jeszcze. Ale na razie sprawdza mi się dobre dostosowanie pory sesji, przygotowanie wszystkiego wcześniej, doskonała współpraca z rodzicami, kreatywność i energia, która mnie nie opuszcza.

Jeśłi martwicie się mimo to - rozumiem to świetnie bo pamiętam całą masę sytuacji, w których miałam ochotę zapaść się pod ziemię z moimi osobistymi skarbami. Jednak pamiętajcie - jest bardzo mała szansa, że na sesji wydarzy się coś, co mnie zaskoczy :D Chociaż oczywiście, możecie spóbować - zapraszam!

Żeby nie być gołosłowną - trochę zdjęć z ostatnich sesji: